Miłosierdzie Boga jest niezgłębione. Jezus wie, że im dalej człowiek jest od Niego, tym bardziej potrzebuje Jego miłosiernej miłości. Kochać jak Bóg to kochać najmocniej tych, którzy potrzebują nawrócenia…
Święto Miłosierdzia uczy nas takiej właśnie miłości. Jezus wskazuje na przebity bok, z którego wypłynęła Jego krew i woda – symbole Eucharystii i Chrztu. Bóg wielki w swym miłosierdziu nie zostawił człowieka na pastwę losu. Zesłał Syna Bożego, który umarł za nasze grzechy. Chrzest obmywa nas z grzechu pierworodnego. Jednak jego skutki pozostają. Stąd człowiek czasem mniej lub więcej grzeszy. Dzieje się tak, gdy oddala się od Bożej miłości, ulegając pokusom. Jednak pod ręka mamy zawsze „najpiękniejszy duchowy salon kosmetyczny”, czyli konfesjonał. Tam działa MIŁOSIERDZIE. Efektem jest czyste serce. Nie ma nic piękniejszego. Bóg raduje się z każdej nawróconej osoby. A Eucharystia ma być dla nas wzmocnieniem, aby jak najdłużej trwać w Łasce Bożej.
Pamiętajmy, że Bóg nikomu Swego miłosierdzia nie odmówi. Święto Miłosierdzia jest szczególną szansą nawet dla najbardziej zatwardziałych grzeszników. „W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar…” – czytamy obietnicę dotyczącą Święta Bożego Miłosierdzia daną przez Chrystusa, a zapisaną w „Dzienniczku” przez św. Siostrę Faustynę Kowalską. Jednak pamiętajmy też, aby jak najmniej grzeszyć, bo każdy nasz grzech rani tego, który nas najmocniej kocha – Miłosiernego Pana.
Słowo miłosierdzie pochodzi od miser-cor-dare, co tłumaczy się „będącemu w potrzebie serce dać”. Bądźmy miłosierni tak jak Bóg jest miłosierny. Dawajmy innym swoje serce, zwłaszcza tym, którzy najbardziej potrzebują naszej miłości. Tylko miłość potrafi podźwignąć „upadłego” człowieka…